Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Suzuki Swift Sport
Aktualności > Motoryzacja > Suzuki Swift Sport
Na wstępie miałem w zasadzie napisać, że mały 'hot hatch' Suzuki to auto dla biedniejszych miłośników sportowej jazdy, choć w tym wypadku byłaby to półprawda, a zarówno użytkownicy tego modelu jak i sam japoński producent mogliby się na mnie mocno pogniewać. Nie jest też przecież powiedziane, że zamożna osoba nie zdecydowałaby się na zakup Swifta w sportowym stroju. Zawrę więc to stwierdzenie w 'bezpieczniejszych' klamrach. Swift Sport to niezaprzeczalnie ciekawe auto z tak zwanym 'pazurem', które na dodate



Stylistyka: Żelazko wyczynowe
Zastrzyki z botoksu to także zabieg wykonywany przez chirurgów samochodowych. Najlepszym tego przykładem są właśnie sportowe wersje tradycyjnych modeli. Nie inaczej sprawa ma się w przypadku podrasowanego wariantu Swifta w którym zastosowano nowe, bardziej agresywne zderzaki, z większymi wlotami powietrza. Zabieg nie jest rewolucyjny jednak w konsekwencji dodał autu więcej sportowego animuszu i…  wydłużył nadwozie o kolejne 10 cm. Do tego spora lotka nad tylną szybą i ładne, 16-calowe koła (w kilku krajach Europy oferowane są też felgi R17) o rozmiarach gum 195/50 i przyciemnione szyby. O tym, że mamy tutaj do czynienia z nieco inną odmianą Swifta świadczą skrajnie umieszczone i oddzielone siatką dwie końcówki układu wydechowego oraz logo Swift wzbogacone wyrazem „Sport”.

To właściwie wszystko z nowych, sportowych akcentów w karoserii Suzuki. Reszta to już pełna seria, a więc forma dobrze znanego żelazka przyozdobiona ładnie zaprojektowanymi, wysoko zaciągniętymi na maskę reflektorami, prosta i wąska linia szyb oraz zgrabny tył z równie ciekawymi kloszami tylnych lamp. Efekt ogólny, bardzo udany.

Rozstaw osi samochodu wynosi 238 cm. Przy łącznej długości 376,5 cm, szerokości 169 cm i wysokości 150 cm auto zachowuje więc odpowiednie proporcje nie tylko w samej stylistyce ale także co istotne odpowiedni balans w rozkładzie 1070 kilogramów masy. Dzięki modyfikacjom w zawieszeniu, pobocznie udało się konstruktorom Suzuki obniżyć również środek ciężkości auta.

Wnętrze: „ale to już było…”




Wnętrze Swifta Sport w ostatecznym rozrachunku wypada średnio. O ile nie można mieć zastrzeżeń do samej koncepcji wizualnej o tyle razi jakość plastików. Scenariusz podobny jak w terenowej Vitarze czy kompaktowym SX4. Środek auta uwodzi prosto wykonaną acz dobrze zestawioną kolorystycznie centralną konsolą z ciekawie wyodrębnionym, przeźroczystym panelem radia. Poniżej, jakby w drugiej szufladzie, umieszczone zostały instrumenty do obsługi klimatyzacji i nawiewów. Jeszcze niżej przydatny i funkcjonalny schowek tunelem połączony z drążkiem skrzyni biegów. Ten ostatni element wykonany jest solidnie, więc bardziej surowe/sportowe obchodzenie się z nim nie stanowi żadnego problemu. Na plus zasługują zegary, czytelne, przyozdobione srebrnymi obwódkami pozwalają wyczuć sportowy klimat.
Materiały użyte do tapicerki są o klasę, a może nawet i dwie wyższe od tych zastosowanych w kokpicie. Zintegrowane z zagłówkami pseudo-kubełkowe fotele są jak na przeznaczenie tego auta komfortowe i poprawnie spisują się przy jeździe w zakrętach. Jedna ale niestety poważna wada. Mimo dostatecznej regulacji są umieszczone zbyt wysoko. Cały czas ma się wrażenie jakby siedziało się komuś na kolanach. Efektu nie poprawia również regulacja kolumny kierownicy. Niestety pozbawiona ustawień osiowych. Wysocy mają więc murowane polerowanie czoła o podsufitkę. Dla zachowania sportowego kontrastu fotele, drążek zmiany biegów oraz dźwignia hamulca ręcznego pokryte zostały niezłej jakości skórą, obszytą czerwoną, grubą nicią.

Skórzana jest także kierownica, która moim zdaniem pozostawia po sobie najlepsze wrażenie. Ma niewielką średnicę, jest gruba i dobrze chwytna. Potęguje więc wrażenie pewności prowadzenia gniewnego Swifta. Jeśli chodzi o ergonomię to model Suzuki wypada w tej kategorii bez zarzutu. Obsługa przyrządów prosta i zrozumiała niczym w Volkswagenie, widoczność na piątkę, miejsca dla pasażerów na przednich fotelach dużo, dla tych z tyłu… no cóż… w końcu to auto małe i sportowe, a poza tym najlepiej nikogo tam nie wozić ponieważ już samo dostanie się na tylną kanapę wymaga akrobatycznych zdolności. Ładowność bagażnika mizerna – 213 l. to zdecydowanie za mało, nawet jak na auto tej klasy.

Jazda: Półśrodków brak
Decydując się na kupno auta sportowego trzeba liczyć się z tym, że często te samochody nie pozostawiają miejsca na takie czynniki jak komfort, wyciszenie wnętrza, etc. Mały Japończyk nie preferuje półśrodków. Jest sztywny przez co moment skrętu na kierownicy momentalnie przenoszony jest na koła, twardy co wielokrotnie zweryfikował mój odcinek lędźwiowy i diabelsko głośny. Ale właśnie takiego Suzuki oczekiwałem wsiadając do niego po raz pierwszy. Surowego, agresywnego w prowadzeniu i kipiącego bezczelnością w momencie deklasowania na światłach często mocniejszych pojazdów. Wszystkie wcześniejsze niedogodności pękają jak bańka mydlana, w momencie kiedy Swift Sport zabierze się do tego co lubi najbardziej, a więc do dynamicznej jazdy.

Choć samochód został wyposażony w silnik o pojemności 1600 ccm to generuje moc „tylko” 125 KM. Tylko oznacza jedynie tyle, że jest to jednostka wolnossąca o zmiennych fazach rozrządu pozbawiona w przeciwieństwie do większości konkurentów sprężarki mechanicznej czy turbo. Mając więc to na uwadze za kierownicą Swifta jest i tak całkiem sympatycznie i dzieje się wiele – sprint od 0 do 100 km/h trwa 8,9 s. Jak na pojazd z Kraju Kwitnącej Wiśni przystało, model Suzuki oddycha najlepiej w górnych pułapach obrotów. Na potwierdzenie przytoczę kilka suchych danych. Maksymalny moment 148 Nm auto osiąga dopiero przy 4800 obr./min. Pełen wigor budzących się wspomnianych 125 KM następuje zaś przy 6700-6800 obr./min.

Również zawieszenie nie pozostawia złudzeń co do charakteru tego modelu. Konstrukcja pospolita – z przodu MacPhersony, z tyłu belka skrętna. Całość jednak mocno utwardzona, na polskie warunki aż za mocno, ponieważ nierówności podczas szybkiej jazdy potrafią wyprowadzić auto z właściwego toru jazdy. „Spięty” Swift Sport mimo optymalnie skalibrowanego układu kierowniczego zdecydowanie precyzyjniej prowadzi się na ulicach o równym asfalcie, wtedy nie ma tendencji do łamania tyły przy mocniejszym hamowaniu (duży plus za układ hamulcowy) – na szczęście w naszych miastach takich dróg jest z dnia na dzień coraz więcej. Skrzynia biegów również zasługuje na pochwałę. Krótka droga do wbijania biegów jak najbardziej pasuje do tej wersji, choć rozsądniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia ekonomiki byłoby zastosowanie sześciu zamiast pięciu przełożeń. Bo ta niestety lubi czasami zaskakiwać – w mieście około 9,4 l., w cyklu mieszanym 7,6 l., zaś w trasie od 6,5 l
.



Podsumowanie:
Nie bez przyczyny w rankingu najlepszych „hot hatchów” popularnego brytyjskiego magazynu Top Gear Suzuki Swift Sport zajął wysokie, trzynaste miejsce. Propozycja z garażu Suzuki to samochód dla tych dla których sportowa jazda stanowi chleb powszedni. Swift Sport został stworzony w zasadzie do jednego, dawania frajdy z jazdy. Sportowe szlify w pewnym sensie dyskwalifikują go nawet jako typowe auto miejskie, dlatego zgodnie z reklamowym hasłem japońskiej marki: Albo bierzesz takie Suzuki Swift Sport jakie jest, albo nie bierzesz nic. Choć wyposażenie seryjne tej wersji nie jest do końca optymalne ostateczna cena jest i tak mimo wszystko zachęcająca.




 Copyright
Mateusz Dzedzej